UŚMIECHNIJ SIĘ
niedziela, 14 czerwca 2015
Felieton - Podróż tramwajem
Lubicie podróżować tramwajem? Nie śpieszcie się z odpowiedzią, bo ja wiem - czasami to nawet przyjemne, a czasami... Nie wiem, czy tylko ja mam takiego pecha, że za każdym razem podróż tramwajem jest nie do zniesienia. Na przykład wczoraj... Ludzie na przystanku wyglądali normalnie - nie rozumiem, co się z nimi stało pięć minut później. Gdy tylko tramwaj otworzył drzwi, zamienili się w krwiożercze bestie, biegnące po trupach do wolnych miejsc siedzących. Poczułam się jak na polu bitwy. Niemal słyszałam huki wystrzałów i krzyki "Nie bierzcie jeńców, nie bierzcie jeńców!" Koszmar! Pani po mojej prawej spojrzała na mnie jak na potencjalnego wroga, chociaż wcale nie miałam zamiaru siadać. Widocznie ostatnie wolne miejsce wywołało u niej manię prześladowczą. Gdy wreszcie, jakimś cudem udało mi się dobrnąć do kasownika - ten okazał się zepsuty. Stałam więc w ścisku, czując na twarzy czyjś plecak. O butach wolałam nie myśleć - były już mocno podeptane. Na szczęście mojej siostrze udało się do mnie przebić przez artylerię wroga. Odtąd stała się moją towarzyszką niedoli i poczułam się trochę lepiej. Cztery przystanki dalej tłumek przerzedził się nieco, ale tramwaj opuścili chyba ci mądrzejsi. No i się zaczęło: "Ty, Krzychu, a co twoi starzy na nasz wyjazd?!" - wydarł się ktoś z tyłu. Rzuciłam okiem na dwóch chłopaków rozwalonych na siedzeniach. "Jeszcze nie wiedzą!" - odwrzasnął tamten, chociaż siedzieli na przeciwko siebie.
I tak, przez następne dwa przystanki musiałam wysłuchać Krzycha i jego skomplikowanej relacji z rodzicami. Nie dane mu jednak było dokończyć, gdyż odezwała się komórka pewnej pani, kilka siedzeń dalej. Ta to dopiero miała donośny głos! A jaki piskliwy! W dodatku słabo słyszała, bo cały czas krzyczała do słuchawki "Hallo, hallo! Halinka?! Hallo! Jesteś tam?! Co u ciebie, bo ja jestem w tramwaju!"
Wymieniałyśmy z siostrą wymowne spojrzenia, ledwo wytrzymując ze śmiechu. Od upragnionej wolności dzieliły nas już tylko dwa przystanki. W tramwaju zrobiło się na tyle pusto, że po podłodze swobodnie turlała się butelka po piwie. Zwolniło się też miejsce obok mnie, ale jeden rzut oka i zrozumiałam, że korzystając z niego popełniłabym duży błąd. Całe siedzenie oblepione było gumą do żucia. Nareszcie! Przystanek docelowy! Wysiadłam, zaczerpnęłam świeżego powietrza i świat znów wydał mi się piękny. Spojrzałam na wsiadających ludzi i życzyłam im w myślach powodzenia. Obiecałyśmy sobie z siostrą, że nigdy więcej.
Obiecujemy to sobie po każdej podróży tramwajem, ale tym razem chyba dotrzymam słowa. Dzisiaj rano wydobyłam z piwnicy mój rower.
Oliwia Hajłasz
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz